Cassia zalana tym razem samą wodą tuż po pasterce, stała ok 6-7 h w pobliżu kaloryfera. Nie było jej zbyt gorąco, nie parowała, nie podsuszyła się nawet. Rano dolałam jeszcze trochę wody i wymieszałam cassię ponownie, tym razem mikserem. Otrzymana konsystencja była lejąca, ale nie wodnista - trzymała się dobrze na włosach i pół opakowania ( 45 g) cassi spokojnie wystarczyło na pokrycie całych włosów i skóry głowy.
Po myciu nie suszyłam włosów tak jak ostatnio tylko nałożyłam papkę na mokre włosy osuszone tylko ręcznikiem. Włosy nad karkiem wysmarował mi chłopak. Później nałożył mi też siatkę jednorazową i zakleił ją z tyłu taśmą, żeby się dobrze trzymała. Na to stary ręcznik, naprawdę stary, żeby nie było szkody kiedy się ufarbuje tak jak poprzedni, i siadamy oglądać Elfen Lied.
5 odcinków później spłukałam bardzo dokładnie to co miałam na głowie i nałożyłam dużą ilość maski Alterra Aloes i Granat. Po 30 minutach ( jeszcze jeden odcinek) spłukałam maskę. Po aplikacji tej maski już przy spłukiwaniu moje włosy stają się gładkie i śliskie, dzięki temu udało mi się bardzo dokładnie wypłukać całą cassię. Później na włosy już nic nie nakładałam, rozczesałam je i zostawiłam rozpuszczone do wyschnięcia.
Włosy przy schnięciu były lekko spuszone i suche, ale tak jest u mnie zawsze. Po całkowitym wyschnięciu wygładziły się i ułożyły. Poprawił się ich skręt, ostatnimi czasy nawet po porządnej stylizacji tak nie falowały. Nabrały także objętości - głównie wizualnie bo warkocz jaki był, taki jest, nie przytył ani odrobinkę.W dotyku były gładziutkie, ale jednocześnie sztywniejsze i bardziej elastyczne. Nie lubię efektu miękkich włosów, u mnie nie jest on wskazany bo włosy same z siebie są miękkie i delikatne. Włosy po zapleceniu w warkocz pofalowały się mocniej niż zwykle.
Jest też widoczna różnica w kolorze - włosy są jaśniejsze! Nie musiałam się doszukiwać różnicy w kolorze tak jak ostatnio, i kombinować że "może jak podrosną to zauważę, ze odrost jest ciemniejszy". Po prostu spojrzałam w lustro gdy włosy już były suche i stwierdziłam że są jaśniejsze. Różnicę zauważył tez mój chłopak, i to sam z siebie! Oczywiście włosy nie są rozjaśnione jak po farbie, różnica raczej polega na pojawieniu się słonecznych, ciepłych refleksów. Taki efekt bardzo mi się podoba, tym bardziej ze teraz moje włosy rosną ciemniejsze od reszty i w bardziej szarym, chłodnym odcieniu.
Efekty poprzedniej zabawy z cassią nie były aż tak zadowalające - tym razem wprowadziłam kilka modyfikacji i jestem bardzo zadowolona:
-Użyłam po prostu wody, nie zakwaszałam mieszanki kwaskiem cytrynowym, odstawiłam ją też na krócej ( 6 h zamiast 12).
- Nie suszyłam włosów przed aplikacją, jedynie odsączyłam je ręcznikiem.
- Zrobiłam nieco rzadszą miksturę niż ostatnio i znalazłam pomocnika, dzięki czemu przygotowana porcja wystarczyła mi na całe włosy i nałożyłam ją równomiernie.
- Uniknęłam splamienia ręcznika.
- Nałożyłam na włosy i na skalp maskę dzięki której wypłukałam z włosów całą cassię już przy pierwszym myciu. Nie zostawiałam włosów samym sobie po zabiegu, tylko je od razu porządnie nawilżyłam.
Teraz faktycznie widzę dobroczynny wpływ cassi na stan i kolor moich włosów. Po powrocie do Łodzi zamierzam sobie zamówić 3 opakowania tej cassi i nakładać ją częściej niż do tej pory - postaram się raz na miesiąc.