Tematyką bloga ma być pielęgnacja moich włosów oraz ich zapuszczanie. Blog mam mi służyć głównie jako miejsce zapisywania różnych spostrzeżeń, obserwacji związanych z pielęgnacją włosów, a także jako źródło informacji dla osób zainteresowanych tematem.

czwartek, 24 października 2013

Po prostu aktualizacja - wrzesień i październik 2013

Witam wszystkich po długiej przerwie. Ktoś mnie czyta? =)

Aktualizacja długości co 2 miesiące nie jest zła, gorzej jeśli poza nią nie pojawiają się żadne inne posty. No ale - od poprzedniego posta o odżywce Aussie nie zużyłam żadnej odżywki, dopiero za tydzień może dobiję do dna balsamu Seboradin. Żadnych innych cudów z włosami także nie robiłam, może poza bezefektownym rozjaśnianiem włosów rabarbarem ( o którym może jednak wypadałoby napisać parę słów). A postów wyciągniętych z pomiędzy mięśni pośladkowych wielkich pisała nie będę.
W takim razie będzie o tym jak moje włosy sobie żyły przez ostatnie 2 miesiące, i obrazki.

           Przeklęte cieniowanie i batalia końcówkowa.          

Wrzesień 2012. Moje owłosienie skóry głowy ścięte na mniej-więcej prosto i nie wycieniowane. Tęsknię.

   Wkurza mnie zbyt mocne cieniowanie włosów które zafundowałam sobie na początku marca tego roku ( przy okazji koncertu Sabatonu w Krakowie, po powrocie włosy były tak poszarpane że następnego dnia po prostu uchlastałam część końcówek. Niepotrzebnie.). Nie podoba mi się też zaokrąglony dół gdyż krótsze pasma po bokach niszczą się i są bardzo przerzedzone. Te pasma po bokach były kiedyś w grzywce, ewentualnie tworzyły fantazyjne pejsy w stylu mangowym. Grzywka dopiero gdzieś tam sobie rośnie, a dłuższe pejsowe pasemka powiewają sobie smutno. Wyglądają jakby były po całej długości przejechane degażówką mściwej fryzjerki, no i rozdwajają się na potęgę. Problem zniknie dopiero gdy dobrnę do grzywki, a że wolę zapuszczać włosy niż je podcinać ( czasem się łamię, ale coraz rzadziej) - no to cóż, jeszcze sobie trochę pożyję z takimi włosami. Wycieniowana partia też się rozdwaja. Nie włosy na końcach, ale właśnie na długości. Jakieś 10 -15 cm od końcówek jest usiane rozdwojeniami, ewentualnie włosami z białymi kropeczkami. Dalej albo włosy są już całkiem zdrowe, albo mój wzrok nie sięga - nie wiem.
   Przyczyn takich zniszczeń nie znam, podejrzewam że to suma czesania suchych włosów szczotką TT, noszenia ich rozpuszczonych lub w warkoczu ( wycieniowanie końcówki wystają i ocierają się o wszystko), i pewnie basenu. Dużo tego nie ma, ale wolałabym, żeby nie było wcale.
   Oczywiście podjęłam pewne działania, przede wszystkim włosy zostały podcięte. Na prosto, tak żeby  wrócić do prostej linii włosów jaką osiągnęłam chyba w kwietniu- maju 2012 roku. Jak się miało, to trzeba było szanować... w najdłuższym miejscu zostałam pozbawiona ok 2-3 cm włosów. Rożnicy w długości nie zauważyłam. Zaokrąglonych boków cięcie niestety nie złapało, następnym razem już powinny zostać wyrównane wszystkie włosy. Niestety ani cieniowania, ani zniszczonych końcówek się nie pozbyłam, bo są wyżej. Ale jest pewien postęp.
   Zniszczone końcówki będę wycinać. Nie lubię tego, bo to nudne, monotonne i czasochłonne zajęcie, ale student zawsze znajdzie czas i na takie rzeczy, szczególnie gdy ma dużo nauki na głowie =). Na razie wycinanie pojedynczych końcówek odkładam na listopad - nożyczki zostały w domu żeby mnie nie kusiło podcinanie. Po długim weekendzie przywiozę sobie nożyczki i będę się mścić na końcówkach.
   Od początku września olejuję moje włosy przed każdym myciem, na minimum parę godzin. Chyba tylko 3 lub 4 razy zdarzyło mi się umyć włosy bez wcześniejszego nakładania oleju. Włosy są bardzo zadowolone, szczególnie końcówki - praktycznie nie zdarza mi się, żeby były suche. Rozdwajanie się również nie postępuje zbyt szybko, nie pojawia się więcej zniszczeń, nie zauważyłam żeby już obecne zniszczenia pięły się znacznie w górę. Bardzo mnie to cieszy.
Wrzesień 2013 - początek miesiąca, zaraz po podcięciu.  I niedomyty olej. Włosy już nieśmiało wyłażą poza zapięcie od stanika.
I jeszcze zdjęcie mojego koczka zawijańca. do września nosiłam go bardzo często, ale końcówki i tak mi się porozdwajały.


           Obecnie używane mazidła         

Do olejowania używałam olejku Alterra brzoza i pomarańcza. Teraz, gdy się skończył, używam oleju ze słodkich migdałów, i olejku Alterry migdał i papaya.
Do mycia używałam przez chwilę szamponu Naturia Siberica do wszystkich rodzajów włosów, i mam dość ciekawe spostrzeżenia z nim związane. Niestety szampon został w domu ( przywiozę razem z nożyczkami) i obecnie używam sprawdzonego żelu do higieny intymnej Facelle Sensitive z Rossmanna.
Jeśli chodzi o odżywki, kończę już balsam Seboradin z żeń-szeniem, czasami zdarzało mi się użyć jakiegoś innego mazidła, ale przez 85% czasu używałam Seboradinu.
Zaprzestałam regularnej stylizacji. Żel Anet (a raczej jego resztki) został w domu. Obecnie używam od czasu do czasu balsamu Nivea Flexible Curls - nie jest zły ale nie spełnia moich wszystkich wymagań. Taki sobie.
Końcówki niezmiennie zabezpieczam jedwabiem Marion Natura Silk.

           Przyspieszanie porostu?          

Pupa. Na mieszkaniu nie mam komfortu przyrządzania mikstur do picia, chociaż usiłuję wrócić do ich regularnego używania. Zresztą, zaprzestałam ich przygotowywania już we wrześniu, kiedy jeszcze bytowałam sobie w domu z rodzicami.
Od 2 tygodni używam regularnie Jantaru.

           Długość =)           

Oh yeah! Moje włosy sięgają już zdecydowanie za zapięcie od stanika! Nie wiem kiedy tak szybko urosły - czyżby brak suplementacji im służył? Pomiaru niestety nie mam, zrobię go pod koniec miesiąca i wpiszę aktualne dane w pasek po prawej stronie.
Po skończeniu tego posta idę do łazienki, przewiążę się wstążką w talii i będę oglądać ile mi jeszcze do talii brakuje.  A za talią już biodra, a jak będę mieć włosy do bioder to będę je regularnie podcinać aż się pozbędę cieniowania i wyrównam włosy z grzywką. O jak się cieszę =).
Obecna długość, w mocnym świetle słonecznym, bez lampy. Widać takie sobie działanie balsamu Seboradin i studencki bajzel w tle.

Zdjęcie sprzed 2 miesięcy. Patrzymy na linijki tekstu "Hit the lights" i porównujemy z poprzednim zdjęciem. Oczywiście trzeba wziąć poprawkę na to, że tutaj są bardziej skręcone.

           Troszkę prywaty.           
   Obecnie mieszkam w Łodzi. Rzuciłam pracę i zaczęłam studiować kosmetologię.

12 komentarzy:

  1. Powodzenia na kosmetologii:) Włosy w cale nie są tak mocno wycieniowane, w każdym razie nie widać tego;) Moje wyglądały masakrycznie kiedy zaczynałam włosomaniactwo;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na zdjęciach aż tak tego nie widać, w rzeczywistości jest już trochę gorzej. Dodatkowo wkurzają mnie takie "powycinane" włosy, czuję się trochę niechlujnie mając na całej długości nierówne pasma. Ale powoli będę z tego schodzić.

      Usuń
  2. Piękne masz włosy, a problem z cieniowaniem rozumiem - ciągle jeszcze "wychodzę" z hardkorowego wręcz cieniowania sprzed... 4 lat...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miło mi to słyszeć =) ja zeszłam z cieniowania w pół roku ( tracąc sporo długości) po czym zrobiłam sobie tą krzywdę znowu. Teraz będę z tego schodzić dużo wolniej - mam nauczkę i na przyszłość będę dużo ostrożniejsza.

      Usuń
  3. Odpowiedzi
    1. W długości różnica mogła być znacznie większa, za to cieszę się odrostem =) dziękuję =)

      Usuń
  4. ładne włosy, szczególnie w słońcu. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję =) w słońcu zawsze ładnie się błyszczą i mają ładne złotawe refleksy, za to na co dzień lubią wyglądać matowo i szaro, niestety.

      Usuń
  5. ładne włosy, śliczne fale! dodaję do obserwowanych bo uwielbiam blogi dot. pielęgnacji włosów..:) jesli chcesz również mnie zaobserwuj..pozdrawiam:*)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie postaram się pisać odrobinę częściej =)

      Usuń

Na komentarze zawsze odpowiadam na tym blogu, nie na Waszych - nie dam rady śledzić takiej korespondencji.
Proszę nie zostawiać komentarzy reklamujących Wasze blogi. I tak zaglądam na bloga każdego komentatora, a komentarze z taką formą reklamy będą usuwane.