Tematyką bloga ma być pielęgnacja moich włosów oraz ich zapuszczanie. Blog mam mi służyć głównie jako miejsce zapisywania różnych spostrzeżeń, obserwacji związanych z pielęgnacją włosów, a także jako źródło informacji dla osób zainteresowanych tematem.

sobota, 16 listopada 2013

Płukanka do włosów z L- cysteiną

O takiej płukance po raz pierwszy przeczytałam u Anwen, jednak nie zainteresowała mnie ona na tyle, żeby kupić własne opakowanie cysteiny i ją wypróbować. Skłonił mnie do tego dopiero post Kaścyska. Pamiętam ze szczególnie przykuła moją uwagę wzmianka o zwiększeniu objętości włosów, chociaż obietnica poprawienia skrętu włosów też pewnie miała w tym swój udział.

           A czym w ogóle jest cysteina?          

Jest to jeden z dwóch aminokwasów ( czyli podstawowych cząsteczek budujących białka) zawierających siarkę. Drugim takim aminokwasem jest metionina. Dlaczego więc do płukanki dodajemy akurat cysteinę? Ponieważ jest ona jednym z budulców włosa. Oczywiście nie ma co liczyć na to, ze po takiej płukance cysteina wbuduje się we wszystkie wolne miejsca i zamieni zniszczone włosy w nowo narodzone zadbane pasma =) ale z pewnością ma ona pozytywne działanie na nasze włosy.
Włosy zawierają około 5% siarki, natomiast związki siarki to ok. 23% składników budujących nasze włosy. Jasne włosy zawierają więcej siarki, natomiast ciemne zawierają jej najmniej. Za to rudę mogą zawierać do 10% tlenku żelaza, podczas gdy włosy w innych kolorach mogą go mieć tylko 2% ( taka dygresja, i raczej nie uda się zrobić płukanki z tlenkiem żelaza od której włosy zrudzieją).
Zastanawiało kogoś z was co oznacza owo tajemnicze "L" przed cysteiną?  Mnie tak. Chodzi o "odmianę" cysteiny. L-cysteina jest aminokwasem występującym w przyrodzie i budującym białka. Natomiast D-cysteina jest spotykana znacznie rzadziej i nie buduje białek, więc nie byłaby dla nas zbyt użyteczna. Obie cysteiny różnią się budową cząsteczki, ale ich skład jest taki sam. No i po tym wstępie...

           ...przejdźmy do bardziej praktycznych informacji.          

Moją cysteinę kupiłam w sklepie z półproduktami kosmetycznymi. Jest taniutka i następnym razem zamówię większą jej ilość.
Cysteina śmierdzi siarką. Tzn - dla jednych śmierdzi, i owszem. Mi jej zapach nie przeszkadza ani trochę, ale jest mało zapachów, które naprawdę mnie odpychają. Poza tym cysteina nie wygląda odpychająco, ot, zwykły biały proszek.
Zalecam ostrożność przy otwieraniu cysteiny - gwałtowne otworzenie słoiczka i wciągnięcie haustu powietrza z odrobiną cysteiny która wyfrunęła ze słoiczka sparaliżowało mój zmysł węchu na dobre pół godziny.
Płukankę przygotowuję według przepisu z tej strony:
10% aloes zatężony 10x (płaska łyżeczka 5 ml)
3% L-cysteina (ok. 2.5 płaskie łyżeczki 1 ml)
1% panthenol 75% (0.4 ml)
1% witamina B3 (płaska łyżeczka 1 ml)
85% woda(42.5 ml)
z małą modyfikacją -  nie dodaję witaminy B3 ( bo jej nie mam), z podanych składników robię ok 100 ml płukanki.
Włosy po umyciu i odżywce lekko osuszam i polewam kilka razy tą płukanką. Nie spłukuję jej. Po wyschnięciu włosów zapach cysteiny znika, za to przy powąchaniu włosów z bliska czuć siarkę. Mi się ten zapach zdecydowanie podoba ( od dziecka byłam małym piromanem, więc nic dziwnego). Po zmoczeniu włosów zapach cysteiny powraca, jednak po dwóch - trzech myciach nie ma już po nim śladu.

          Efekty!          


Moja grzywka po płukance - z lewej zdjęcie z lampą, z prawej bez. Nie sądzicie że loki i fale lepiej fotografować bez lampy, bo lepiej widać ich strukturę? Włosy umyte szamponem Natura Siberica do wszystkich rodzajów włosów, później Balsam Green Pharmacy z olejem arganowym i wyciągiem z granatu, płukanka cysteinowa i do stylizacji stary dobry żel Anet.
Moje włosy zdecydowanie ją lubią =) Są po niej gładkie. Gdy poleję włosy płukanką z cysteiną, robią się bardzo gładkie, śliskie, w dotyku są jakby pokryte cieniutką warstewką czegoś na kształt śluzu - zatrzymują wokół siebie wodę. Śluz może brzmi niezbyt zachęcająco, ale włosy w dotyku są naprawdę gładziutkie i przyjemne. Bardzo mnie ten efekt zdziwił - zazwyczaj po proteinach moje włosy były bardziej szorstkie, splątane, suche. Być może to kwestia dodatków do płukanki.
Po wyschnięciu włosy nadal są gładkie, miękkie, nie spuszone. Ale przede wszystkim są bardziej elastyczne, co bardzo mi się spodobało. Nie lubię bardzo miękkich włosów, w moim przypadku nie jest to efekt pożądany. Po cysteinie nie wiszą one smętnie, nie odkształcają się od zaplecenia w warkocz na 5 minut. Są dużo bardziej oporne na odkształcenia - po prostu zamiast iść po najmniejszej linii oporu jakby zaczęły mieć własne zdanie =).
Za to nie zauważyłam ani zwiększenia objętości ani wzmocnienia skrętu - czyli nie ma obu efektów których obietnica skusiła mnie do zakupu cysteiny. Ale i tak jestem zadowolona.

O czym pisać w następnym poście - chwalić się moją koroną z warkocza czy usiłować zrecenzować balsam do włosów Seboradin? Ewentualnie ( ale troszkę później) mogę napisać o masażu skóry głowy lub pokazać różę z warkocza w moim wykonaniu ( jeszcze muszę troszkę poćwiczyć).

2 komentarze:

  1. Piękny połysk! Zazdroszczę. :-)

    Chyba spróbuję zrobić tę płukankę, ale to po zakupach półproduktowych, bo nie mam w tej chwili większości składników. :-)

    Ja bym chętnie zobaczyła te koronę, ale inne tematy też sa ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję. Choć połysk to głównie zasługa mocnego oświetlenia.

      Sądzę że cysteina jest kluczowa, a resztę składników możesz dobrać z tych co masz.

      Korona będzie w weekend jeśli fotograf się spisze.

      Usuń

Na komentarze zawsze odpowiadam na tym blogu, nie na Waszych - nie dam rady śledzić takiej korespondencji.
Proszę nie zostawiać komentarzy reklamujących Wasze blogi. I tak zaglądam na bloga każdego komentatora, a komentarze z taką formą reklamy będą usuwane.