Fajna, nie? =) |
Co 2 - 3 dni moje włosy obowiązkowo spotykają się ze szczotką, chociaż zazwyczaj zdarza się to trochę częściej. Później są raczone słabszym detergentem, rzadziej czymś mocniejszym; na jakieś 20 minut zostawiam je sam na sam z odżywką. Przykrywam ręcznikiem i idę w miejsce odosobnione, nie patrzę, nie przeszkadzam im. Niech się sobą nacieszą. Odżywki się zmieniają dość często, ale zamierzam popytać moje włosy co ich idealna odżywka musi mieć. Mężczyzn idealnych nie ma, niech chociaż moje włosy mają idealną odżywkę. Po odżywce idzie stylizacja, czyli rytuał w którym przy użyciu przemocy, głównie fizycznej ( przemoc psychiczna jest stosowana codziennie, patrz punkt wyżej. Różnorodność to podstawa pielęgnacji.) moje włosy są namawiane do skręcania się. Tego chyba bardzo nie lubią bo kręcą się ochoczo same, zanim spadnie na nie moja karząca ręka. Ale profilaktycznie używam owej ręki regularnie, na koniec przyduszając włosy arafatką ( włosomaniaczki w których pielęgnacji jest mnie patologii nazywają to ręcznikowaniem czy jakoś tak). Uważam że to i tak mało - używam tylko gołych dłoni, a kiedyś moje włosy były smażone przy użyciu specjalistycznych narzędzi tortur.
3 -4 razy w miesiącu funduję moim włosom totalny odjazd. Pakuję na nie olej i tak sobie leżą razem przez noc całą, po ciemku i na jednej poduszce. Wtuleni w siebie. Przy czym 2 -3 razy na miesiąc to zupełne minimum. Potem co prawda rozdziela ich woda i detergent, ale ta miłość daje moim włosom siłę na przetrwanie kolejnego tygodnia.
Co miesiąc następuje kontrola przyrostu. I powiem krótko - tutaj włosy wygrywają. Opanowały do perfekcji sztukę uników, na widok zbliżającej się do nich miarki wiją się we wszystkie strony i robią co tylko mogą aby pomiar nie był wiarygodny. To ich jedyna linia obrony przed codziennym wcierkowo - suplementowym terrorem.
Planuję też mniej - więcej co miesiąc raczyć moje włosy kasją.
Raz na pół roku moje włosy mają planowane spotkanie z nożyczkami. Nożyczki pozwalają im odejść w pokoju, na lepszy świat gdzie nie było prostownic i silikonowych sprejów na alkoholu. Pozwalają też zacząć końcówkom życie od nowa, wymazują ich winy jak wizyta w konfesjonale. Mogą one zacząć swe życie zupełnie od nowa, z czystym kontem i bez żadnych rozdwojeń. Niestety notuje się wzrost depresji wśród moich włosów i bardzo silną chęć odejścia na tamten świat w szybszym tempie. Mechanizm ich działania nie został jeszcze do końca rozpracowany, w każdym razie wiadomo, że oddziaływują one w jakiś przedziwny sposób na mój mózg. Powoduje to pojawienie się natrętnej myśli o podcinaniu włosów, która przeradza się w chęć zrobienia tego jak najszybciej. Do niedawna mechanizm ten działał całkiem sprawnie, jednak włoski się przeliczyły. Czas swobody i częstego podcinania minął bezpowrotnie, a nastąpiła era wcierkowej tyranii. Włosy będą podcinane tylko raz na pół roku lub częściej, jeśli zajdzie taka potrzeba. Najchętniej nie obcinałabym ich wcale aż do momentu w którym naprawdę byłaby taka potrzeba - ale niestety, kiedyś muszę zejść z cieniowania.
Najbardziej sterane życiem włosy decydowały się też masowo na śmierć samobójczą, jednak obecnie i tą możliwość im znacznie ograniczyłam - wcierki skutecznie powstrzymują ich wypadanie i włosy już nie mogą się tak po prostu urywać, jak ja kiedyś ze szkoły.
W tej prostej piramidce mieści się właściwie wszystko, co robię z moimi włosami. I sądzę, ze przez długi czas nie będzie w niej większych zmian.
Dobrze jest zrobić taką piramidkę, pomaga w systematyczności;)
OdpowiedzUsuńJa nie zrobiłam ale bywam bardzo poukładanym człowiekiem Xd ;D
U mnie to nie wyglądało tak, że najpierw układałam piramidkę a później dostosowywałam do niej pielęgnację, tylko na odwrót - pielęgnacja już była taka jak tutaj od dłuższego czasu a piramidka jest jej zapisem. Może się przydać za jakiś czas, jak coś się u mnie w tej kwestii zmieni - do porównań.
UsuńO! Masz beauty bloga!
OdpowiedzUsuńI ładne włosy.
Fajnie piszesz!
Założyłam żeby trochę ogarnąć moją pielęgnację, a także żeby uporządkować wiedzę i dzielić się nią.
UsuńA dziękuję =)
Hahhhaha, nie wpadłabym na to, że te spadochroniarskie eskapady włosów moznaby nazpać śmiercią samobójczą. Czuję się dziś nadzwyczaj podle, bierze mnie jakieś przeziębienie, a mimo to śmiałam się jak głupia czutając ten wpis- dziękuję Ci ;* I te włosowe sam na sam.. Ehh
OdpowiedzUsuńW sumie moja pielęgnacja nie różni się wiele od Twojej. Ja w sumie również miałam Cassie kłaść na włosy co miesiąc, ale jak usłyszałam że prostuje skręt to się powstrzymuję jakoś.